piątek, 22 marca 2013

Rozdzial III

                                                   * TYDZIEN POZNIEJ *


W koncu nadzedl ten dzien. Tak dlugo na to czekalam, nie moglam sie doczekac, az znajde sie tak, w Londznie. Obudzilam sie z dobrym humorem, wstalam, zrobilam poranna toalete, ubralam sie w rurki i dluzsza blozke na ramiaczkach z Micki i Mousem, po czym zeszlam na dol. Zobaczylam rodzicow szykujacych sniadanie.
- Dziendobry. - powiedzialam do nich i pocalowalam w policzek po czym usiadlam przy stole.
- czesc kochanie. Widze ze masz dobry humor. - stwierdzil tata.
- Tak, masz racje, dzis jest najlepszy dzien mojego zycia. Jade do mojego wymarzonego miasta i jestem bardzo szczesliwa. - odpowiedzialam.
- A spakowalas sie juz? - spytala mama.
- Tak. Zrobilam to wczoraj. Mmm... Nalesniki. - powiedzialam i oblizalam sie po ustach.
- Co zamierzasz robic do 14? Jest dopiero 9. - stwierdzila mama.
- Pojde do Klaudii i posiedze z nia do twego czasu, musze sie z nia pozegnac. - powiedzialam ze smutkiem.
- Nie przejmuj sie, przeciez nie bedziecie sie widywac tylko miesiac, a potem spotkacie sie w Londynie. - pocieszal mnie tata.
- Tylko miesiac? To nie jest tylko miesiac, to AZ mieisac! - powiedzialam, po czym zabralam sie do spozywania nalesnikow. Byly naprawde pyszne, lubilam jesc wszystko co dobre, rodzice nazywali mnie zarlokiem. Co na to poradze? Po prostu uwielbiam jesc. Po konsumpcji tego jakze pysznego posilku, podziekowalam i poszlam do Klaudii. Idac przez park zwolnilam, szlam spacerkiem i uwaznie przygladalam sie otoczeniu. Chcialam to zapamietac. Ludzi wiecznie sie spieszacych, male dzieci bawiace sie z ich pupilami. W koncu przyjade tu za jakies 3 lata. Doszlam po jakis 30 minutach pod jej dom i zapukalam, otworzyla mi jej mama, Anna.
- Dziendobry, czy jest Klaudia?
- Tak, jest na gorze, prosze wejdz i dz do niej.
Posluchalam sie. Weszlam do srodka i od razu udalam sie w strone jej pokoju. Gdy weszlam, zobaczylam ja siedzaca na laptopie.
- Co robisz? - przysiadlam do niej i zapytalam.
- Aaaa.... Nic, siedze sobie na Facebooku. - odpowiedziala usmiechajac sie.
- Co ty masz taki dobry humor? - spytalam po czym odebralam jej laptopa i spojrzalam na ekran. Zobaczylam tam 5 chlopakow. No nie powiem, byli bardzo ladni.
- Oooo nie, znowu ci On Direction? - powiedzialam i zaczelam sie smiac.
- Nie On Direction tylko One Direction wariatko. - odpowiedziala i zaczela sie smiac.
- Ha-Ha-Ha. Bardzo smieszne. - powiedzialam - A tak wgl to co cie tak do nich ciagnie? - spytalam.
- Po prostu oni sa tacy swietni i ladni, a ich piosenki sa mega po prostu cudo! - krzyknela z zamyslona mina. Widac ze sie rozmarzyla.
- Juz sie tak nie podniecaj, bo sie posikasz. - powiedzialam i zaczelam sie smiac.
Posiedzialysmy, rozmawialysmy, caly czas sie smialysmy. Nawet nie zauwazylam, ze juz 13:30.
- Patrz, ktora godzina. - powiedzialam i obrocilam jej glowe tak, zeby widziala zegarek - za pol godziny musze byc w domu, bo wtedy jade na lotnisko. Odprowadzisz mnie? - spytalam z mina kota ze Shreka.
- No jasne, musimy sie pozegnac przeciez. - odpowiedziala - No chodz.
-
W drodze do mojego domu obie szlysmy cicho i nie odezwalysmy sie ani slowem. Myslalam, jak sie z nia pozegnac. Gdy spogladalam na nia ona patrzala na mnie rowniez, ale ze smutkiem w oczach, ja rowniez. Gdy bylysmy juz pod moim domem rozkleilam sie calkiem i mowilam przez lzy.
- Bede za toba tesknic. Przyjezdzaj do mnie jak najszybciej kochana.
- Ja za toba tez juz tesknie, niedlugo sie zobaczymy. - pocieszala mnie przyjaciolka. Widac bylo, ze zaraz wybuchnie. Razem zaczelysmy szlochac i rzucilysmy sie sobie w ramiona. Ludzie przechodzili i dziwnie sie na nas patrzyli. Stalysmy tak z 20 minut. Po czym pocalowalysmy sie w policzek, jeszcze raz przytulilismy i odeszlysmy kazda w swoja strone. Weszlam do domu i zobaczylam rodzicow.
- Juz, gotowa na przygode? - spytal tata.
- Pewnie, kiedy jedziemy? 
- Juz. Kochanie idz po walizki Diany. - powiedziala mama do taty.
Poszlam razem z tata do pokoju, w celu pomocy zniesienia walizek do samochodu, bylo ich bardzo duzo, chyba z 15. Tata spojrzal na mnie wybaluszajac oczy i powiedzial :
- Wiecej tych walizek nie mialas?
- Wiecej walizek nie znalazlam na strychu. - odpowiedzialam zartobliwie.
Tata westchnal glosno, po czym zaczolznosic walizki. Troche mu to zajelo, 15 walizek nie znosi sie w 5 minut. Pol godziny napewno mu to zajelo. 
W drodze na lotnisko duzo rozmawialam z rodzicami, spiewalismy i sie smialismy przez cala droge. Bedzie mi tego brakowac.
W koncu nadeszla najgorsza chwila, a mianowicie pozegnanie. Trwalo to dosyc dlugo, nie musze opisywac tego, chyba sie domyslacie. 
Wsiadlam do samolotu, usiadlam, zapielam pasy, nalozylam sluchawki na uszy i zasnelam. Obudzila mnie stewardessa mowiac, ze jestesmy juz na miejscu. Wysiadlam i przywitalam sie z moja opiekunka. Byla brunetka, byla wysoka, miala 20 lat, byla prawie 6 lat ode mnie starsza, ale wiele razy rozmawialysmy na skype i swietnie sie dogadywalysmy. Byla nawet bogata, bo miala wlasnego szofera, ktory zapakowal moje walizki. Patrzac i spostrzegajac jakie ma trudnosci z wpakowaniem ich do bagaznika, wybuchlam niepochamowanym smiechem. Dowiedzialam sie, ze przed nami 2 godziny drogi wiec ulozylam sie wygodnie w samochodzie i poszlam spac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz